Wreszcie udało się nam uszczknąć jeden wolny dzień. Te paręnaście godzin totalnego luzu! I choć słońce postanowiło wziąć wolne razem z nami, nie zraziliśmy się nic a nic!
Zachęceni relacją Krytyka Kulinarna oraz nie tak odległym położeniem wyspy Uznam postanowiliśmy na własne oczy przekonać się, czy te zachwyty były słuszne. Razem z Izą i Radkiem w ciągu jednego dnia zawitaliśmy w kilku mniej i bardziej polecanych miejscach. Gdyby pogoda nam dopisała, pewnie zobaczylibyśmy jeszcze więcej.
Moje fotograficzne serce rosło z każdym odwiedzanym miejscem. I choć uwielbiam polskie krajobrazy, muszę pochwalić cudze:
- za ogólną estetykę (czystość, brak nachalnych reklam)
- za spójność architektoniczną (bo stare i nowe budynki nie muszą się ze sobą kłócić)
- za zamiłowanie do zieleni (kilkadziesiąt kilometrów od granicy a roślinność nie dość, że bujna, to jeszcze zupełnie inna niż u nas, a zapach lawendy czuć w niemal każdym mieście)
- za infrastrukturę (na wyspę można dojechać samochodem i zostawić na wielu dostępnych parkingach, zarówno darmowych jak i płatnych bliżej kurortów, dla usportowionych znajdą się ścieżki rowerowe docierające dosłownie wszędzie, urokliwe odrestaurowane dworce zachęcają natomiast do przejażdżki pociągiem, nie wspomnę już o udogodnieniach dla osób niepełnosprawnych i rodzin z dziećmi)
- za dbałość o historię i umiejętne wykorzystanie przestrzeni (na wyspie próżno szukać opuszczonych, zapadających się budynków. Może jakieś się znajdą, ale my na takie nie trafiliśmy. Za to byliśmy pełni podziwu dla przedsiębiorczości Niemców: tutaj każdy element jest doskonale wykorzystany, by przyciągnąć ludzi. Odrestaurowane budynki cieszą oko i jeśli nie są hotelami, restauracjami, kawiarenkami czy innymi atrakcjami, to są to po prostu posiadłości prywatne spójne z całą przestrzenią).
Jako fotograf wyspę oceniałam pod kątem estetycznym. Mój mąż oraz Iza i Radek pewnie więcej powiedzieliby Wam o tamtejszej kuchni, bo spróbowali rybnych kanapek, kiełbasek, kebabów i piwa 😉 Czekolada i kawa, których próbowałam, były wyborne!
Zobaczcie, jak zapamiętałam Uznam. Żałuję, że nie mogę oprócz zdjęć przemycić tutaj zapachów i dźwięków. Na pewno jeszcze tam wrócimy, bo jeden dzień to za mało na zobaczenie wszystkiego.
Wjeżdżamy na wyspę Uznam do miejscowości o tej samej nazwie. Mieścinka malutka z urokliwą zabudową.
Przepiękna witryna kwiaciarni.
Estetyka!
Prywatna posesja.
Dalej kierujemy się w stronę Mellenthin a dokładniej do „Zamku na wodzie”.
Przejście przez most kosztuje 2 euro. Bilety są jednak dokładnie taką samą zniżką przy jakimkolwiek zamówieniu w restauracji. Wiedzą, jak robić biznesy 😉
Część kawiarniana zamkowej restauracji w otoczeniu zieleni i zapachu lawendy.
Z drugiej strony zamku.
W przeszklonej części znajduje się zamkowy browar.
Fosa jak widać uczęszczana 🙂
Miejsce tak nas zauroczyło, że postanawiamy usiąść przy czekoladzie.
I kawie.
Delektując się widokami.
Niestety deszcz lekko przyspiesza nam spożywanie.
W drodze na parking mijamy taką oto kawiarnio-restaurację. Popędzają mnie, bo deszcz, ale tu jest tak pięknie!
Wspominałam, że lubią tutaj lawendę? 🙂
W drodze do Ückeritz przestaje padać. Parkujemy auto i wybieramy się na przechadzkę po kolejnym miejscu. Te prywatne domy…
Znowu zaczyna padać, więc schniemy w aucie i ruszamy do Zempin w końcu zobaczyć morze. A tutaj po chwili zaczyna lać…
Niewzruszeni jedziemy do Zinnowitz, jednego z większych kurortów.
Ostatnim przystankiem jest Wolgast, miasto na granicy wyspy, ale już poza nią. Warto było je zobaczyć nawet w ulewie 🙂
Więcej informacji o samej wyspie znajdziecie tutaj: www.visitusedom.pl
Niesamowite zdjęcia architektury. Pięknie uwiecznione wspomnienia.
Bardzo Ci dziękuję Kasiu! Warto wybrać się na wyspę i samemu doświadczyć jej walorów 🙂
Jest w tym jakiś taki specyficzny klimat 🙂